
Nareszcie koniec
Dziś ostatni dzień 2020 roku. Chyba wszyscy zapamiętamy na długo minione miesiące, mało kto będzie je wspominał dobrze. Ten rok pokazał nam jak szybko i drastycznie może się zmienić nasze życie. Nic nie jest nam dane na zawsze, zaś człowiek nie jest panem świata, ale wyłącznie jego mieszkańcem zdanym na los.
W mijającym roku to nie przymusowe odosobnienie i ograniczenia były dla nas najtrudniejsze. Od czasu kiedy w naszym życiu pojawiła się Emilia zdążyliśmy przywyknąć do tego, że z wielu przyjemności musimy rezygnować, nie pojedziemy w wiele miejsc, nie zrealizujemy wielu marzeń. Niepełnosprawność wciąż zamyka wiele dróg i możliwości, przywykliśmy. Nauczyliśmy się cieszyć tym co posiadamy, zaś przede wszystkim sobą nawzajem. Wiele ostatnich miesięcy spędziliśmy w domu, pandemia COVID19 zabrała nam większość dochodów, zmusiła do dużej roztropności finansowej. Z powodu nauczania zdalnego staliśmy się nauczycielami własnych dzieci, specjalistami w każdej dziedzinie wiedzy.
Najbardziej jednak uderzył w nas brak, lub ograniczony dostęp do specjalistów i rehabilitacji. Przez te wszystkie miesiące towarzyszył nam strach, że zdrowie naszego dziecka może ulec nagłemu pogorszeniu, że zepsuje się ratująca życie Emilii zastawka, że córka trafi do szpitala, a my nawet nie będziemy mogli jej odwiedzić. Jest w nas też ból, gdy pozbawieni fachowej rehabilitacji patrzymy jak tracimy wypracowane latami postępy. Ile czasu będzie trzeba by powrócić do tego co było? Ile godzin pracy i pieniędzy by wrócić do dawnej formy?
Pod koniec roku, mimo wielkiej ostrożności dopadł nas sprawca tegorocznego zamieszania. Każdy z nas odczuł jego skutki w inny sposób. Dla mnie to były bardzo ciężkie 4 dni, które udało mi się przetrwać dzięki wsparciu mniej chorych domowników. Ze skutkami choroby trzeba było się mierzyć jeszcze przez 2-3 tygodnie. Emilia przeszła chorobę bezobjawowo. Na szczęście, gdyż trudno mi sobie wyobrazić opiekę nad nią w czasie, gdy sama nie byłam w stanie zadbać o siebie. Nie wszyscy mieli takie szczęście. Kilka dni temu dowiedziałam się o śmierci taty Wiktorii – dziewczynki zmagającej się z rozszczepem kręgosłupa. Młody człowiek został pokonany przez chorobę, która do dziś niektórym wydaje się wytworem wyobraźni.
Więc bez żalu żegnamy ten rok, który tak bardzo zapadnie nam w pamięci. Mamy nadzieję, że ten nadchodzący okaże się szczęśliwszy, i że my – doświadczeni tegorocznymi wydarzeniami – będziemy potrafili docenić nawet drobne sukcesy i powody do radości.
Życzymy Wam wszystkim zdrowia, gdyż w moim przekonaniu ono jest wartością nadrzędną. Życzymy miłości, gdyż ona pomaga przetrwać trudniejsze momenty. W przyszłym roku nie potrzeba nam spełnienia marzeń, wystarczy powrót do normalności.


Jeden Komentarz
Alicja
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!