
A co będzie jeśli….
Jak zapewne część z Państwa już wie, niecałe dwa tygodnie temu wylądowałam w szpitalu, by w trybie pilnym poddać się operacji usunięcia pęcherzyka żółciowego. W poprzedzających ten dzień tygodniach dwa razy dostałam ataku kamicy żółciowej. Kto przeżył ten wie, że atakowi towarzyszy ogromny ból, niestrawność i wymioty. Szczęście w nieszczęściu, że podczas pierwszego ataku w domu był mąż, więc zajął się córką, która choć w dużej mierze samodzielna, wymaga pomocy osób trzecich klika razy w ciągu dnia. Pech chciał, że drugi atak nastąpił podczas delegacji męża. Oprócz okropnego bólu przyszło mi się więc zmierzyć z dylematem kto zajmie się córką. Na szczęście i tym razem z pomocą przybył mąż, porzucając swoje obowiązki w ciągu kilku godzin wrócił z delegacji by zająć się Emilią. Mogłam więc z czystym sumieniem udać się do szpitala i poddać niezbędnej operacji. W głowie pozostało jednak pytanie: co zrobiłabym gdyby mąż nie mógł wrócić? Co w takiej sytuacji może zrobić samotny rodzic sprawujący opiekę nad niepełnosprawnym dzieckiem czy też osobą dorosłą? To przerażające, ale nie wiem co bym zrobiła gdyby nie wsparcie rodziny. Zrezygnowałam z pracy by zająć się chorym dzieckiem. Otrzymałam od państwa pewną kwotę pieniędzy, która rzekomo ma zaspokoić potrzeby finansowe moje i mojej niepełnosprawnej córki, w zamian nie mam prawa podejmować żadnej pracy zarobkowej, nie mam też odprowadzanej składki emerytalnej, gdyż przepracowałam na etacie 20 lat. Nie mam prawa do urlopu ani choroby, bo kto mi zapewni zastępstwo? Nie o urlop mi chodzi, bo go nie potrzebuję. Ale jest tylu rodziców uwięzionych w czterech ścianach swojego domu przy łóżku chorego dziecka. Oni bardzo potrzebują chwili wytchnienia. Kto zajmie się moim dzieckiem, gdy ja będę musiała położyć się w szpitalu lub nagle źle się poczuję? Problem polega na tym, iż opieka nad dzieckiem niepełnosprawnym wymaga specjalnych umiejętności, przeszkolenia, wiedzy. Gdy zabraknie rodzica, pojawia się nie lada problem. Nie możemy dziecka oddać pod opiekę przypadkowej, nieprzeszkolonej osobie. Oczywiście robimy wszystko by nasza córka osiągnęła pełną samodzielność, ale nadal są obszary w których nasza pomoc jest niezbędna a jej zaniechanie zagraża zdrowiu i życiu naszego dziecka. Pozostaje modlić się o zdrowie nie tylko dziecka, ale i własne, gdyż my – rodzice i opiekunowie niepełnosprawnych musimy być niezniszczalni, nie mamy czasu ani możliwości by okazać chwilę słabości, często płacimy za to wysoką cenę jaką jest własne zdrowie, a czasem życie.

Jeden Komentarz
Kasia
Bardzo trafne spostrzeżenia, w pełni się zgadzam. Życzę zdrówka !