Dlaczego?
Zwątpienie to luksus niedostępny dla rodzica chorego dziecka. Dlaczego to spotkało właśnie moją rodzinę? Dlaczego moje dziecko musi tak cierpieć? Pytania te pojawiają się wraz z diagnozą stwierdzającą niepełnosprawność dziecka. To naturalne, że buntujemy się przeciwko nieodwracalnym zmianom, które rujnują nasz dotychczasowy, uporządkowany świat. Pytania te drążą nasz umysł i serce z czasem rodząc w nas bunt, zwątpienie i żal do całego świata.
Poszukiwanie za wszelką cenę odpowiedzi pozbawia nas energii, którą powinniśmy skoncentrować na dziecku i rodzinie, która przeżywa kryzys. Pozwalając by ból zdominował nasze życie pozbawiamy się siły tak potrzebnej do zmierzenia się z nową sytuacją. Nie traćmy energii na coś, na co nie mamy żadnego wpływu. Czy gdybyśmy po wielu trudach dotarli do odpowiedzi na nurtujące”dlaczego”, czy zmieniło by się nasze tu i teraz? Dlatego każdego dnia staram się przekłuwać swój żal, zwątpienie w siłę, która pozwoli przetrwać kolejny trudny dzień. Tę walkę toczę niemal każdego dnia. „Dlaczego” żyje wciąż we mnie, ale chowam je gdzieś w zakamarkach duszy. Zamiast zastanawiać się „dlaczego ja”wolę myśleć o tym jakie nieznane mi dotąd pokłady sił wyzwoliły we mnie narodziny dziecka wymagającego wzmożonej troski, ilu wspaniałych ludzi poznałam dzięki pojawieniu się na świecie córki. Zdobyłam szczyty nieosiągalne dla mnie w „przeszłym życiu”, odkryłam uczucia, o istnieniu których nie miałam pojęcia. A kiedy „dlaczego” od czasu do czasu przypomina o swojej obecności, wracam do lektury tego wspaniałego tekstu:
Wyjątkowa Matka
Czy zapytaliście się kiedyś siebie, w jaki sposób Pan Bóg wybiera matki niepełnosprawnych dzieci?
-Tej dajmy niepełnosprawne dziecko.
Anioł:
-Dlaczego właśnie tej, Panie? Jest taka szczęśliwa.
-Właśnie tylko dlatego, mówi uśmiechnięty Bóg. Czy mógłbym powierzyć niepełnosprawne dziecko kobiecie, która nie wie czym jest radość? Byłoby to okrutne.
-Ale czy będzie miała cierpliwość? – pyta anioł.
-Nie chcę aby miała dużo cierpliwości, bo utonęła by w morzu łez, roztkliwiając się nad sobą i nad swoim bólem. A tak jak jej tylko przejdzie szok i bunt, będzie potrafiła sobie ze wszystkim świetnie poradzić.
-Panie wydaje mi się, że ta kobieta nie wierzy nawet w Ciebie.
Bóg uśmiechnął się:
-To nie ważne…mogę temu przeciwdziałać. Ta kobieta jest doskonała, posiada w sobie właściwą ilość egoizmu.
Anioł nie mógł uwierzyć swoim uszom.-Egoizmu? Czyżby egoizm był cnotą?
Bóg przytaknął.
Jeśli nie będzie potrafiła od czasu do czasu rozłączyć się ze swoim dzieckiem, nie da sobie nigdy rady.
Tak, taka ma być właśnie kobieta, którą obdarzyłem dzieckiem dalekim od doskonałości.
Kobieta, która sobie teraz nie zdaje sprawy, że kiedyś będę jej tego zazdrościć.
Nigdy nie będzie pewna żadnego słowa.
Nigdy nie będzie ufała żadnemu swojemu krokowi.
Ale kiedy jej dziecko po raz pierwszy powie:”mamo” uświadomi sobie cud, którego doświadczyła. Widząc drzewo lub zachód słońca lub niewidome dziecko będzie potrafiła bardziej niż ktokolwiek inny dostrzec moją moc.
Pozwolę jej, aby widziała rzeczy tak, jak ja sam widzę (ciemnotę, okrucieństwo, uprzedzenia) i pomogę jej, aby potrafiła wzbić się ponad nie.
Nigdy nie będzie samotna. Będę przy niej w każdej minucie jej życia, bo to ona w tak troskliwy sposób wykonuje swoją pracę, jakby była wciąż obok mnie.
-A święty patron? – zapytał anioł, trzymając zawieszone w powietrzu gotowe do napisania pióro.
Bóg uśmiechnął się…
-Wystarczy jej lustro..

