Historia Emilii,  Strona główna

Moim zdaniem…

Zostałam poproszona o komentarz do obecnej sytuacji związanej w wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Już kilka razy skłaniałam się do napisania, lecz emocje były zbyt świeże. Musiałam odczekać, wyciszyć się, przemyśleć. Zamiast komentarza postanowiłam opowiedzieć Wam o nas, co przeżyliśmy i jak jest teraz.

Ja nigdy nie stanęłam przed wyborem którego domagają się protestujący, moja córka miała być zdrowa. Tak orzekli lekarze, którzy może innej matce oznajmili że jej dziecko nie ma szans na przeżycie. Na nic się zdały prywatne wizyty, USG przy każdej z nich. Zadecydował LUDZKI BŁĄD.

O chorobie córki dowiedziałam się dzień przed jej narodzinami. Co czuje kobieta, która dowiaduje się, że jej dziecko jest nieuleczalnie chore? Prognozy lekarzy zwalały z nóg, nie wiedziałam ile będzie żyło moje dziecko. Pamiętam noc poprzedzającą narodziny Emilii. Leżałam w łóżku szpitalnym i wyłam z rozpaczy. O opiece psychologicznej nikt jakoś nie pomyślał, nikt nie pofatygował się by ze mną porozmawiać. Znów ZAWIÓDŁ CZŁOWIEK. Modliłam się by to wszystko okazało się koszmarnym snem. Nie było, musiałam zmierzyć się z nową rzeczywistością. Pominę szczegóły medyczne, skupie się na uczuciach. Pierwsze dwa tygodnie przepłakałam, nie umiałam oswoić się z sytuacją, miotałam się pogrążona w skrajnych uczuciach. Towarzyszył mi ogromny strach o przyszłość. Moje poukładane życie przestało istnieć. Czułam złość na wszystko i wszystkich. Dlaczego ja? Dlaczego to dziecko?

Pierwsze cztery miesiące życia córki spędziłyśmy w szpitalu. 24 godziny na dobę razem – to dużo czasu na przemyślenia, na poukładanie sobie w głowie, na opracowanie nowego planu i przeproszenie się ze światem. Wciąż przychodziły chwile rozpaczy i zwątpienia, zwłaszcza wówczas, gdy patrzyłam na cierpienie dziecka, gdy 7 razy odprowadzałam ją na blok operacyjny, a potem tuliłam jej obolałe ciało. Potem przyszło olśnienie, że pewnych spraw nie ogarnę umysłem, ale trzeba wierzyć, że nic nie dzieje się bez przyczyny i ma głębszy sens.

Na szczęście nie wszystkie prognozy lekarzy się sprawdziły, Emilia ma już 15 lat i wyrosła na mądrą i wrażliwą młodą kobietę. Jej obecność wniosła do naszego życia dużo miłości, scaliła łączące nas więzy. Nie, nadal nie jest lekko, nigdy nie było i pewnie nie będzie. Ale zazwyczaj najwięcej barier stwarzają nam inni ludzie – bzdurnymi przepisami, brakiem empatii. Znów ZAWODZI CZYNNIK LUDZKI. Czasem jest tak źle, że muszę zniknąć na chwilę w swoim świecie, ochłonąć, zregenerować siły, ale zawsze wracam.

Gdybym miała wybór? Sięgając myślami wciąż czuję towarzyszący mi wówczas strach i ból. Gdybym wówczas nie miała przy sobie bliskich, którzy nie pozwolili mi utonąć w rozpaczy, gdyby dostatecznie mocno wmawiano mi jak bardzo chore i nieszczęśliwe będzie moje dziecko… Moim zdaniem kobieta w takich chwilach nie jest w stanie myśleć racjonalnie. Potrzebuje czasu by zmierzyć się z sytuacją. Gdybym mogła cofnąć czas, niczego bym nie zmieniła. Wzięłabym ponownie na siebie ten ból i strach, bo dziś wiem, że było warto, bo dałam życie CZŁOWIEKOWI.

Jestem katoliczką, nigdy nie usłyszycie z moich ust aprobaty dla zabójstwa (na żadnym etapie życia). Według mnie każde życie zasługuje na szacunek: zarówno kobiety jak i dziecka które nosi pod sercem (nawet jeśli nie będzie mu dane urodzić się żywym). Warto też pomyśleć, że przecież część niepełnosprawności powstaje podczas porodu, lub później. Czy za chwilę będziemy dyskutować o zabijaniu kilkuletnich dzieci, dorosłych, starców? Temat – rzeka. Brak komfortowych rozwiązań, ale chyba najgorszym z nich jest morderstwo. Podejrzenie nieuleczalnej choroby to dla mnie zbyt mało by usprawiedliwić aborcję. Zamiast domagać się śmierci, walczmy o życie. O godny byt osób niepełnosprawnych i ich rodzin. O to, by byli otoczeni wszechstronną opieką i wsparciem. By było więcej takich miejsc jak Fundacja Gajusz, gdzie nieuleczalnie chore dzieci umierają otoczone miłością swoich najbliższych. Zabiegajmy o to, by żaden niepełnosprawny nie musiał się martwić za co kupi kosztowny sprzęt i środki niezbędne w codziennej egzystencji. W moim przypadku kluczowe było wsparcie rodziny, przyjaciół i tego bym życzyła matkom, które oczekują chorego dziecka. Na 10 osób w waszym otoczeniu 9 odwróci wzrok, ale jedna da wam siłę by przetrwać. Bądźmy więc uważni, bo może właśnie w tej chwili ktoś z naszego otoczenia bardzo potrzebuje naszego wsparcia.

 

Dodaj komentarz