Zmiany, zmiany, zmiany
Minione wakacje możemy nazwać przełomowymi w życiu nas wszystkich. Choć wiatr zmian powiał w naszą stronę już w listopadzie ubiegłego roku, kiedy zaczęliśmy współpracę z Łódzkim Oddziałem Fundacji Aktywnej Rehabilitacji i pojechaliśmy całą rodziną na obóz weekendowy. Tam pierwszy raz przekonaliśmy się, że zaledwie 3 dni mogą przynieść kolosalny postęp.
W lipcu dostaliśmy kolejna szansę – Emilia zakwalifikowała się na 10-dniowy obóz dziecięcy. Nie będę udawała, że nie miałam obaw. Nigdy dotąd nie „porzucałam” dziecka nawet na jeden dzień. Tymczasem miałam ją zostawić na 4 dni pod opieką wprawdzie fachowej kadry, ale kto zastąpi mamusię? 😉 Jestem dumna – płakałam dopiero w drodze powrotnej 🙂 Po powrocie do domu nie mogłam sobie miejsca znaleźć. Natomiast o dziwo telefony od córki stawały się coraz rzadsze. Po upływie czterech dni stęskniona pojechałam do dziecięcia i cóż to? Nie ma płaczu, nikt mi się na szyję nie rzuca, jest natomiast dziewczynka jakby doroślejsza, i w dodatku zapatrzona w nowego kolegę jak w obrazek 😉
A tak na poważnie to w dalszej części obozu posiedliśmy z mężem ogromną, wszechstronną wiedzę, której nie uzyskaliśmy wcześniej od specjalistów. I dowiedzieliśmy się też czegoś o sobie – nadmierną miłością można wyrządzić dziecku krzywdę równie wielką jak jej brakiem. Dzięki wsparciu instruktorów Emi opanowała czynności, które dotychczas wydawały się niewykonalne. Do domu wróciliśmy już z innym dzieckiem 🙂 Tych dziesięć dni odmieniło życie i podejście do choroby nas wszystkich. Zwieńczeniem naszych sukcesów było zdobycie Góry Kamieńsk. Pierwszy raz wzięliśmy udział w tej fantastycznej imprezie dla osób poruszających się na wózkach i ich bliskich. Ten medal, który zdobyła na Górze Kamieńsk to symbol pokonania nie tylko wzniesienia ale własnych słabości.
P.S. Zdjęcie Emilii z albumu Akademia Pana Grześka